🐂 Kontrola Najwyższą Formą Zaufania Kto To Powiedział
Kontrola najwyższą formą zaufania? Ostrożnie! Rodzic, który nie będzie zezwalał na żadną próbę autonomii nastoletniego dziecka, albo – co gorsza – za takie próby będzie tylko karał, może nieświadomie dziecku zaszkodzić. Choć robi to najczęściej dla jego dobra, efekt może być odwrotny.
Fajne spojrzenie na istotne aspekty związane z jakością i żywotnością budowanych sieci FTTH - Wojciech Jurewicz z niecierpliwością czekam na część 2 :)
Kontrola najwyższą formą zaufania - to hasło, które przyświeca zapewne posłom rosyjskiej Dumy Państwowej. Wicemarszałek Władysław Dawankow poinformował o organizacji okrągłego stołu
6. Traktowanie chorego jak przestępcy, czyli kontrola najwyższą formą nieufności Nie jest tajemnicą, że Polacy nadużywają zwolnień lekarskich. Przykładowo w samej tylko Pile, liczącej nieco ponad 73.000 mieszkańców, ubiegłoroczne kontrole ZUS pozbawiły praw do L4 ponad 100 osób.
A jak ma wyglądać jak wielu naszym rodakom wciąż się wydaje, że kontrola najwyższą formą zaufania. Najlepiej jak nad specjalistą stoi nadzorca z batem i przez ramię zagląda co robi.
Kontrola zewnętrzna (instytucjonalna) polega na badaniu przez wyspecjalizowane organy kontrolne funkcjonowania administracji państwowej i samorządowej, państwowych i samorządowych osób prawnych oraz jednostek organizacyjnych, a także podmiotów gospodarczych (przedsiębiorców) w zakresie, w jakim wykorzystują one majątek lub środki publiczne oraz wywiązują się z zobowiązań
🛑 Ufając bezgranicznie żyjesz w iluzji. Nagminnie kontrolując zabijasz współpracę. Ustalając normy stwarzasz przestrzeń do rozwoju. Kontrola najwyższą formą…
Czy Internauci wpłyną na zmianę kontrowersyjnych zapisów ustawy medialnej, dotyczących internetu? Komentarze Internautów już wywołały reakcję premiera Donalda Tuska, prezydenta
Już w tę środę będziemy obchodzić święto Wszystkich Świętych, a to oznacza zwiększony ruch na drogach. Służby wierzą w dobre zachowanie kierowców, ale GITD na wszelki wypadek skorzysta w tym okresie z "ciężkiego sprzętu" takiego jak nieoznakowane mobilne fotoradary. Kontrola najwyższą formą zaufania?
lmK4aO. Opublikowana w lipcu strategia Urzędu Komisji Nadzoru Finansowego na lata 2021–2025 przypomina jeden z ustawowych celów nadzoru: rynek finansowy ma cieszyć się zaufaniem. W kontekście nierozwiązanego problemu frankowiczów i kryzysów z poprzednich lat odbudowa zaufania jest kluczowa. Co trzeba, aby rynek finansowy cieszył się zaufaniem? Kto ma komu ufać? Czy chodzi o zaufanie konsumentów do firm? Firm do nadzoru regulacyjnego? Nadzoru do firm? A może potrzebne jest zaufanie obywateli do regulatora? Okazuje się, że na takie pytania niełatwo odpowiedzieć. Kto komu ufa Dlaczego w ogóle regulacja rynku jest potrzebna? I co ma wspólnego z zaufaniem? Najczęstsza odpowiedź brzmi: sektor finansowy dostarcza produkty i usługi o szczególnej wadze dla obywateli, którzy stają przed pytaniem: czy mogę tym firmom zaufać? Gdyby obywatel musiał samodzielnie oceniać wiarygodność np. banków, byłoby to nie tylko nieefektywne, ale wręcz nierealne. Dlatego na rynku regulowanym państwo powołuje instytucję nadzorczą i wówczas mówimy o trójkącie kluczowych interesariuszy: firmy, konsumenci i nadzór. Jak ten trójkąt działa w odniesieniu do zaufania? W badaniach nad zaufaniem znamy mechanizm tzw. trzeciej strony. Załóżmy, że A musi zdecydować czy zaufać B na tyle, aby angażować się w jakąś współpracę, np. zostać klientem. Ale nie ma wystarczającej wiedzy, aby mieć pozytywne oczekiwania do B. W tym miejscu wkracza C, który mówi, że dobrze zna B i ufa mu. Jeśli A ufa C, to podąża za oceną C i zaufa B. Tak działa zaufanie w środowisku regulowanym. Tymczasem nasza wiedza o zaufaniu na rynku finansowym ogranicza się do relacji A do B, czyli konsumentów do firm. To najbardziej przydatna miara z perspektywy dostawców usług i produktów finansowych; nierzadko utożsamia się ją z zaufaniem w sektorze. Takie wskaźniki zaufania konsumentów są dla Polski bardzo dobre, np. Związek Banków Polskich pokazuje, że zaufanie do banków jest wysokie. Potwierdzają to badania porównawcze (np. Eurobarometr, Edelman Trust Barometer). Wskaźnik zaufania do produktów i usług finansowych jest w Polsce stabilny, choć podlega wahaniom w związku z globalnymi trendami i incydentami na rynku. Patrząc z perspektywy trójkąta zaufania, błędem byłoby przyjmowanie wyników zaufania konsumentów do firm za obraz pełny. Mechanizm trzeciej strony w generowaniu zaufania na rynku regulowanym działa wyłącznie, jeśli A ufa C. Jeśli A nie ufa C albo nie zna C, to nie weźmie pod uwagę albo nie zauważy opinii C o B w swojej decyzji odnośnie do B. Trójkąt zaufania pokazuje, że osiągnięcie poprawy zaufania postawione przed nadzorem finansowym (C) jest możliwe tylko, gdy spełnione będą jednocześnie dwa warunki obywatele (A) ufają regulatorowi (C), a regulator (C) ufa nadzorowanym (B). Tylko wówczas zadziała mechanizm przechodniości zaufania. W pierwszej kwestii (obywatele ufają regulatorowi) mamy dwa problemy. Po pierwsze, zaufanie do nadzoru finansowego jest pod coraz większą presją, która polega na utożsamieniu go z bieżącą polityką. Dzieje się tak, gdy w wyobraźni ekonomicznej konsumentów nadzór finansowy jest postrzegany jako fragment aparatu państwa. Wówczas, jeżeli mamy do czynienia z kryzysami nieufności, podejrzliwości i sceptycyzmu wobec rządzących, to instytucja może stać się tego ofiarą. Rozgłos wokół incydentów i afer, deklarowana nieufność obywateli i biznesu do państwa powoduje wtedy, że może ona rozlewać się na inne instytucje i obniżać poziom zaufania do regulatora rynku. Po drugie, trudno ocenić jakość i poziom zaufania obywateli do nadzoru finansowego. Nie znam polskich badań, które sprawdzałyby zaufanie obywateli do Komisji Nadzoru Finansowego. Nieliczne pytania o ocenę działań KNF (np. CBOS), ale nie o zaufanie, mogłyby wspierać tezę o zbliżeniu opinii o nadzorze z sympatiami politycznymi. Tymczasem wstępne wyniki badań, które niedawno przeprowadziliśmy w Akademii Leona Koźmińskiego, pozwalają na ostrożny optymizm, w sprawie zaufanie konsumentów do KNF. Korzystający z produktów i usług finansowych deklarują zaufanie do nadzoru finansowego lub pozycję neutralną (brak zaufania, ale i nieufności). Biorąc pod uwagę deklarowaną nieufność do innych instytucji państwa, jak i kryzys zaufania do nadzoru w innych krajach, to wynik lepszy, niż można byłoby się spodziewać. Taki punkt wyjścia pozwala myśleć o wzmacnianiu zaufania, bez konieczności pokonywania początkowej nieufności. Trudne relacje W kwestii zaufania nadzoru do firm i wzajemnie, zderzają się ze sobą z jednej strony narzekania na zbyt mocno (lub zbyt mało) aktywnego regulatora, z drugiej – oskarżenia o presję lobbingową i nacisk na nadzór. Brak rzetelnej wiedzy o tych relacjach występuje w wielu krajach i dotyczy rynku finansowego i każdego rynku regulowanego. Zaufanie na linii nadzór–firmy w wybranych krajach europejskich i sektorach, w tym na rynku finansowym, próbuje diagnozować międzynarodowy projekt badawczy Trust in Governance and Regulation in Europe w programie Horyzont 2020. Kwestia zaufania na rynku regulowanym komplikuje się, gdy przyjrzymy się relacji nadzór–firmy. Kontrola czy nadzór – nie tylko na rynku finansowym – kojarzą się z nieufnością, podejrzliwością i sceptycyzmem, jak w słynnym „kontrola najwyższą formą zaufania". Przez lata włączanie zaufania w relacje nadzorcze odbywało się według modelu responsywnej regulacji, zgodnie z logiką wet za wet. Nadzór deklaruje wtedy zaufanie do regulowanych firm, ale gdy go nadużyją, eskaluje regulacje do coraz bardziej restrykcyjnych. Działa samonakręcający się mechanizm, nazywany paradoksem sankcjonowania. To błędne koło: w efekcie naruszenia zaufania wzmacniamy nadzór i nakładamy karę, a druga strona czuje, że nie jest godna zaufania, staje się bardziej podejrzliwa i nieufna, czyli dystans się powiększa, a zaufanie maleje zamiast rosnąć. Zna to każdy rodzic nastolatka. Po drugie, w tym podejściu łączymy zaufanie i karę, jak w rooseveltowskiej doktrynie „speak softly and carry a big stick". Czyli: zaczynamy od zaufania, ale biada ci, jeśli je zawiedziesz. To przestarzała koncepcja zaufania opartego na odstraszaniu i na założeniu, że strach może być źródłem zaufania. Wiemy już, że nie jest. To raczej sygnał nieufności. Przechodniość zaufania działa tak samo w przypadku nieufności: sygnał od nadzoru może inspirować zarówno zaufanie, jak i sceptycyzm i podejrzliwość. Modelowa regulacja Model trójkąta zaufania pokazuje, że budowa i umocnienie zaufania na rynku finansowym wymaga równowagi trzech podmiotów: konsumentów, firm i nadzoru. Z tej perspektywy trudność może leżeć po stronie konsumentów, gdy nie oceniają zaufania do firm na rynku finansowym, lecz kierują się oportunizmem i najniższą ceną. Dla nich nadzór to opiekuńcza niania, która wybawi z opresji i uratuje od skutków błędnych decyzji. Jeśli na serio myślimy o zaufaniu w sektorze, to ochrona i przywileje konsumenta muszą iść w parze z odpowiedzialnością. Kolejny podmiot w trójkącie zaufania to nadzorowane firmy. Dla budowy zaufania najważniejsza jest motywacja. Jeśli wynika tylko z zagrożenia karą, możemy osiągnąć zgodność (compliance), ale nie ma szans na zaufanie. Ono istnieje, gdy motywacja uczciwego zachowania partnera jest przypisywana jego wartościom i intencjom, a nie groźbie konsekwencji. Dlatego znaczenie ma demonstrowanie dobrej woli i otwartość na dialog. Kluczowe jest podjęcie samoregulacji, która może być manifestacją autonomii i wewnętrznej motywacji w wypracowywaniu reguł. Chodzi o akceptowanie odpowiedzialności za sektor, ograniczanie doraźnych zysków w imię budowy długoterminowych relacji. Trzeci element to równorzędny i autonomiczny nadzór, który chce i potrafi odgrywać rolę silnej trzeciej strony budującej zaufanie do uczestników rynku. W interesie mechanizmu zaufania leży zwiększanie rozpoznawalności i autorytetu nadzoru. Długoterminowo skorzystają na tym wszyscy uczestnicy rynku. Stosunek opinii publicznej do nadzoru i regulacji – także na rynku finansowym – waha się od miłości do nienawiści. Gdy coś idzie nie tak – pojawiają afery (np. GetBack, SKOK) i problemy (np. kredyty frankowe), wzywa się do sroższych regulacji, ściślejszej kontroli i aktywniejszego nadzoru. Wydaje się wtedy, że społeczeństwo chce, aby państwo zacieśniało kontrolę i wykazywało zdrową nieufność względem tych, których działalność ma regulować. Równolegle padają oskarżenia o duże obciążenia regulacyjne i nadzorcze, brak swobody prowadzenia biznesu, nadopiekuńczość wobec konsumentów produktów i usług. Reorientacja na budowę zaufania wymaga rewizji dwóch założeń dotyczących zaufania i kontroli, na których opierają się działania nadzorcze i kontrolne, nie tylko na rynku finansowym. Transakcyjne podejście do zaufania oparte na odstraszaniu nie buduje go, choć może prowadzić do osiągania innych ważnych celów, jak zgodność, przewidywalność, bezpieczeństwo. Więcej nadzoru czy mniej nadzoru – każda strona powołuje się na konieczność (od)budowy zaufania. Jeśli zaufanie ma być celem, to kluczowe są trzy obszary: autonomia podmiotów regulowanych i ich dążenie do samoregulacji, kompetencje trzech głównych grup interesariuszy i sposoby demonstrowania zaufania względem uczestników rynku. Prof. dr hab. Dominika Latusek-Jurczak jest dyrektorem Centrum Badań nad Zaufaniem w Akademii Leona Koźmińskiego
„Metodyka w zakresie oceny dochowania należytej staranności przez nabywców towarów w transakcjach krajowych” – taką nazwę nosi dokument autorstwa urzędników Ministerstwa Skarbu, który zawiera wskazówki dla pracowników UKS. Ministerstwo Finansów i Krajowa Administracja Skarbowa nareszcie zrozumiały, że chaos interpretacyjny w zakresie oceny dochowania przez przedsiębiorców należytej staranności odbija się urzędnikom czkawką przy każdym wyroku orzekanym na korzyść podatników. Ustawa o podatku VAT choć od 2015 r. posługuje się określeniem „należyta staranność” w żaden sposób go jednak nie definiuje. Nie ma co ukrywać, że jest to celowa zagrywka ustawodawcy, który nie mogąc ściągnąć należności od oszustów, łupi pozostałych, również tych nieświadomych i Bogu ducha winnych, uczestników karuzeli, pozostawiając dla siebie furtkę, z której korzysta robiąc użytek z niedoskonałości przepisu na swoją korzyść. Należy w tym miejscu jasno powiedzieć, że nie chodzi tu o sprawiedliwość, lecz o interes Skarbu Państwa. Ten ostatni musi być przecież zaspokojony, a to, że przy okazji utopionych zostanie wielu niewinnych przedsiębiorców, nie ma większego znaczenia. Wracając jednak do zaleceń dla skarbówki, wskazano szereg czynników, które mają pomóc urzędnikom w ocenie, czy w rozpatrywanym przypadku zarzucenie podatnikowi niedochowania należytej staranności będzie uzasadnione. Katalog ten wskazuje jakimi kryteriami powinien kierować się podatnik, weryfikując swojego kontrahenta. Brak ich dotrzymania także może być powodem uznania przez urzędników, że przedsiębiorca nie dopełnił ciążącego na nim obowiązku i co za tym idzie wszczęcia przeciwko niemu czynności urzędowych. Zatem czy fakt spełnienia wymienionych przesłanek sprawia, że podatnik może czuć się bezpiecznie? Odpowiedź wcale nie musi być jednoznaczna, bo choć sam dokument powstał co prawda z inicjatywy Ministerstwa Finansów, to jednak ma on jedynie formę zaleceń. Jeśli urzędnik kontroli skarbowej stwierdzi, że podatnik mógł zrobić więcej, jedynym miejscem, gdzie ten ostatni będzie mógł dochodzić swoich praw pozostanie sąd. Nie należy jednak załamywać rąk, ponieważ po pierwsze nawet biorąc pod uwagę, że mamy do czynienia z zaleceniami, to i tak jest to znaczący krok w kierunku społeczeństwa. Po drugie powierzenie wykonania czynności, o których mowa w zaleceniach MF podmiotom profesjonalnie zajmującym się bezpieczeństwem biznesu oraz badaniem kontrahentów gwarantuje, że sprawdzenie będzie kompletne i wiarygodne. Tym samym organom skarbowym niezwykle trudno będzie w takiej sytuacji podważyć rzetelność przeprowadzonych sprawdzeń i powoływać się na niedochowanie należytej staranności przez przedsiębiorcę. Skąd taki wniosek? Dołożenie należytej staranności oznacza – w pewnym uproszczeniu – sprawdzenie przez podatnika zgodnie z literą prawa wiarygodności swego kontrahenta w sposób przyjęty w danej branży. Czy wobec powyższego możliwe jest, aby przedsiębiorca był w stanie dokonać takich ustaleń lepiej, niż zrobi to profesjonalna firma? Z całą pewnością nie. Z tego względu już sam fakt skorzystania z jej usług sugeruje, że podatnik zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji i własnych możliwości i w związku z tym decyduje się ponieść dodatkowe nakłady, by wyjść naprzeciw oczekiwaniom ustawodawcy. Nie bez znaczenia będzie tu również opinia rynkowa podmiotu, który dokonuje sprawdzenia, jego doświadczenie w zakresie podobnych zleceń, jak i treść raportu będącego nieodłącznym elementem weryfikacji kontrahenta. Wszystkie te elementy składają się na całość obrazu mającego wykazać, że objęty kontrolą podatnik zrobił wszystko, co w jego mocy, aby spełnić wymogi dochowania należytej staranności. W przypadku urzędników skarbówki nie można mieć jednak 100% pewności, że z sobie tylko znanych powodów nie podejmą próby podważenia również takich działań. Będzie to jednak po pierwsze o wiele trudniejsze i nieuzasadnione, a po drugie w takiej sytuacji możemy być pewni, że sąd rozpatrujący spór zdecydowanie bardziej fachowo, rzetelnie i życzliwie spojrzy na przedsiębiorcę, który w swoich działaniach wykazał się zrozumieniem zarówno reguł rynku, jak i wymagań ustawodawcy. Nie po raz pierwszy sprawdza się stare niemieckie porzekadło mówiące o tym, że zapobieganie jest zawsze lepsze niż leczenie. Od chwili, w której do urzędów skarbowych trafiły wytyczne z MF można również dodać, że obecnie jest ono także o wiele łatwiejsze. Oczywiście w każdym serwowanym nam przez urzędników słoiku miodu znajdzie się trochę dziegciu. W tym przypadku jest nim fakt, że wytyczne – mimo drobiazgowego opracowania – pozostają jedynie wytycznymi. Po co więc urzędnicy wciąż pozostawiają furtkę prowadzącą do samowoli? Autor: radca prawny Robert Nogacki Profesjonalny Wywiad Gospodarczy „Skarbiec” Sp. z
Dzisiejsza cywilizacja dąży do wyeliminowania wszelkiej niepewności. Pragniemy kontrolować każdy aspekt życia: od przebiegu porodu, poprzez jakość nauczania w pobliskiej szkole, sprawność samochodu, skład posiłków, które spożywamy… Z czego to wynika? Z ilości informacji, jaką dysponujemy. I z jednej strony, taka wiedza budzi niepokój i zmniejsza nasze zaufanie do otoczenia. A z drugiej umożliwia nam kontrolę nad coraz większą ilością elementów. Pytaniem nie jest, czy mamy rację (bo każdy element możemy logicznie wytłumaczyć), ale w których sferach życia jesteśmy jeszcze w stanie wykazać się zaufaniem. I jak długo. Pojawia się kolejna refleksja: czy to właśnie nazywamy postępem? Zaufanie jako podstawa społeczeństwa Jednocześnie w wielu dziedzinach wciąż nie mamy wyboru. I chyba tak jest lepiej. Bo zaufanie nadal jest w naszym życiu wszechobecne. Ufamy, że kierowca zatrzyma się na czerwonym świetle, że dziecko całe i zdrowe wróci ze szkoły, że jutro nie wyrzucą nas z pracy. I dzisiaj, jeszcze bardziej niż wcześniej, potrzebujemy zaufania. Do lekarzy, do wirusologów… Do polityków, którzy decydują o strategii ochrony obywateli. Ale także do nieznajomych, którzy zachowują niezbędny dystans. Do rodziny i przyjaciół, że nie wystawią nas na niebezpieczeństwo. I wreszcie do nas samych i naszych reakcji na kryzysowe sytuacje. Świat, w którym żyjemy, okazuje się coraz bardziej złożony. Podobnie jak i rola rodzica. Zaufanie czy kontrola? Pragnę, żeby mój syn ufał ludziom, ufał światu, ufał sobie… I żeby był bezpieczny pod każdym względem: zdrowotnym, emocjonalnym, fizycznym… Tylko jak to pogodzić? Co myślicie o wszechobecności kontroli i wartości zaufania? Które pojęcie jest Wam bliższe? Dlaczego? Podzielcie się z nami swoimi refleksjami na ten temat.
kontrola najwyższą formą zaufania kto to powiedział