🐺 Miedzy Bogiem A Niebem Co Bedzie Z Nami
Znalazłszy nieskazitelnego Noego, jemu powierza to błogosławieństwo, które wcześniej skierował do pierwszych ludzi (por. Rdz 1,28—29). Mamy do czynienia jakby z nowym stwarzaniem ludzkości — przez zawarcie przymierza z człowiekiem. Przymierze między Bogiem a Noem to pierwsze przymierze w Biblii.
Czy Maria jest pośredniczką między Bogiem a ludźmi? 2016-01-22 17:33:24; Dlaczego Bóg jest Bogiem zazdrosnym? 2016-04-11 10:32:33; Użytkowniku! Wiesz, że tylko Jezus może być Twoim pośrednikiem między Tobą a Bogiem Ojcem? 2014-03-01 20:40:07; Wiesz,że pośrednikiem między Bogiem a ludźmi jest Jezus? 2014-03-07 14:36:00
Czemu zatem w środku tych rozważań o naszym pośrednictwie Paweł pisze, że "jeden też pośrednik między Bogiem a ludźmi, człowiek, Chrystus Jezus"? Odpowiedź na to jest w dalszej części tego samego zdania: "człowiek, Chrystus Jezus, który wydał siebie samego na okup za wszystkich". Na tym polega unikalna rola Jezusa.
Aby móc czerpać z tej podróży jak najwięcej przyjemności, konieczne jest dobre przygotowanie kondycyjne. Związane jest to z całkowitą długością trasy, jak i jej poszczególnych odcinków oraz sumy przewyższeń – średnie dzienne przewyższenie na poziomie 870 m. Tylko środkowe odcinki przez płaskowyż są płaskie.
Między ziemią a niebem Ktoś mnie wybrał żeby sprawdzić nas Czy skazani na siebie Wytrzymamy gdy On nami gra [Zwrotka 1] Chcę tu być, chcę czuć to szczęście Które dajesz mówiąc: "zostań jeszcze" Nie wiem czy to noc, czy dzień Nieważne zapominam co to sen Kocham cię mocniej niż potrafię Tą miłością się nie bawię
Pomiędzy piekłem a niebem. Abigail, słysząc diagnozę lekarską, traci nadzieję. Dobrze zapowiadająca się tancerka, dla której balet był całym życiem, nagle uświadamia sobie, jak ulotne jest ludzkie istnienie. Mimo sprzeciwu rodziców postanawia zrezygnować z uciążliwej terapii i wyrusza w wielką podróż po Stanach.
Bo tak naprawde to nie wiem między bogiem a niebem co bedzie z nami Naprawde nie wiem - United "na na na na na na na na na na na na na na na na na na x2 Przychodzą takie chwile gdy masz wszystkiego dość najlepiej wtedy nie mów nic, nie mów nic, nie mów Przychodzą takie chwile gdy w tobie"
Kto jest Twoim Bogiem, a co bogiem ? Człowieku, czy masz świadomość KTO jest Twoim BOGIEM, a co, kto jest Twoim bogiem ? Luźne, wstrząsające, surowe spostrzeżenia na temat pieniądza i wiary. Można się z nimi nie zgadzać. Ustawienie punktu widzenia według poznanej nauki Jezusa, wyświetliło we mnie takie, a nie inne smutne wnioski. Trzeźwym, realistycznym myśleniem trzeba
Rozmowy między Niebem a Ziemią Książka. Papież Benedykt XVI to Doktor Kościoła, który moim nauczycielem pozostał po dziś dzień. Nauczanie od zawsze stanowiło jego pasję.
5d3boAI. RELIGIA. Aż do połowy XII stulecia czyściec jako miejsce nie istniał. Jednak jako idea łączności świata żywych i umarłych i ich wzajemnego wpływania na siebie pojawił się już w początkach Nowym Testamencie o czyśćcu nie ma ani słowa. W Starym jest, lecz tylko w jednym miejscu – w Drugiej Księdze Machabejskiej, a i też pośrednio. Nie pada w niej bowiem nazwa w połowie XII stulecia pojawi się termin oznaczający czyściec jako „trzecie miejsce”, że człowiek stoi na rozdrożu przed wyborem dróg, z których jedna prowadzi do raju, druga do Kościół na Soborze Watykańskim II nie poświęcił czyśćcowi zbyt wiele uwagi. O jego istnieniu nadmienił jedynie w Konstytucji o Kościele, głosząc, że człowiek po śmierci poddany jest oczyszczeniu. Dodajmy, że dla obecnej teologii katolickiej czyściec nie jest miejscem, a Katechizm Kościoła katolickiego, zredagowany za pontyfikatu Jana Pawła II, na temat czyśćca jest niezwykle oszczędny. Na prawie 3000 rozdzialików tylko jeden mówi o nim: „Ci, którzy umierają w łasce i przyjaźni z Bogiem, ale nie są jeszcze całkowicie oczyszczeni, przechodzą po śmierci oczyszczenie, by uzyskać świętość konieczną do wejścia do nieba”.A jednak idea czyśćca od początków istnienia Kościoła była mocno obecna, bo wypływała z najgłębszych potrzeb człowieka. Kapitalnie ujęła to św. Katarzyna z Genui, XV-wieczna mistyczka: „Czyściec – cóż to za wielka rzecz!”. Chateaubriand przekonywał, że czyściec góruje nad niebem i piekłem tym, że wyobraża przyszłość, której im brakuje.***Kto wie, jak potoczyłyby się dzieje chrześcijaństwa, gdyby Marcin Luter nie kładł tak wielkiego nacisku na kwestię odpustów. Ta bowiem ściśle wiąże się z wiarą w czyściec. Faktem jest jednak, że Kościół w jego czasach do absurdu posunął praktykę oferowania zapłaty w zamian za zmniejszenie lub zlikwidowanie cierpień dusz 95 tez, które 31 października 1517 r. ksiądz Marcin Luter, augustianin, przybił na drzwiach kościoła zamkowego w Wittenberdze, sporo mających fundamentalne znaczenie dla niemieckiego mnicha, dotyczyło czyśćca.„Piekło, czyściec i niebo są względem siebie tak różne, jak rozpacz, bliskość rozpaczy i pewność zbawienia” – to jedna z jego tez. „Zdaje się być, że duszom w czyśćcu potrzeba zmniejszenia bojaźni i pomnożenia miłości” – to inna. „Zamiana kary kościelnej na karę w czyśćcu – to kąkol, posiany wówczas, gdy biskupi spali” – brzmiała miejsceTen tekst nie będzie jednak ani o rozumieniu przez Lutra czyśćca i wszelkich związanych z tym konsekwencjach, łącznie z przyczynieniem się do podziału Kościoła, ani o stosunku prawosławia do niego. Chodzi o samo powstanie „trzeciego miejsca”, o którym w Biblii wprost mowy nie ma. To „trzecie miejsce” nie jest miejscem wiecznego trwania jak niebo czy piekło. Podlega jednak innym prawidłom niż czas i przestrzeń ludzka, MachabeuszBernard Sesboue, jezuita, wybitny teolog, współautor i redaktor wielotomowej „Historii dogmatów” tak pisze: „Po co czyściec? Jak się wydaje, Biblia o nim nie mówi. Z drugiej strony w ramach doktryny czyściec dojrzewał bardzo powoli i pojawił się późno”. Kiedy dokładnie, o tym nieco czyśćca w Piśmie Świętym należy szukać we fragmencie zawartym w Drugiej Księdze Machabejskiej. Jest w niej mowa, że Juda Machabeusz, przywódca żydowskiego powstania przeciw Seleucydom (167–160 zorganizował modlitwę, a nawet ofiarę za żołnierzy poległych w walce, którzy to i owo mogli mieć na tej księgi, pierwszej zresztą, w której mowa jest o zmartwychwstaniu i jedynej zawierającej zarys nauki o czyśćcu, chwali Judę: „Bardzo pięknie i szlachetnie uczynił, myślał bowiem o zmartwychwstaniu. Gdyby bowiem nie był przekonany, że ci zabici zmartwychwstaną, to modlitwa za zmarłych byłaby czymś zbędnym i niedorzecznym”.Widać zatem, że Juda Ma-chabeusz był przekonany, że żywi mogą owocnie orędować za zmarłymi. Przekonanie to podzielał Kościół w epoce starożytnej. Św. Cyprian w pierwszej połowie II stulecia myślał o chrześcijanach, którzy odeszli od wiary w Jezusa w okresie prześladowań, a śmierć ich zabrała, zanim zdołali się pojednać. Św. Cyprian radził, by Kościół modlił się za Cyryl Jerozolimski w drugiej połowie IV w. przekonywał, że w liturgii Eucharystii należy iść dwoma drogami. Z jednej, należy zmarłym polecić siebie ich orędownictwu. Z drugiej – orędować za nimi. Cyryl wyjaśniał, że jego postulat nie jest sprzeczny, bo nie wiemy, kto może orędować za nami, a kto potrzebuje naszego – jako miejsce – pojawił się w pismach dopiero najwcześniej w połowie XII stulecia. Zanim to się stało, chrześcijaństwo odziedziczyło po większości starożytnych religii podwójne zaświaty. Wybrało więc inne rozwiązanie niż Żydzi. W judaizmie jest bowiem jeden świat zmarłych: szeol, miejsce smutne, ponure, lecz w którym zmarli nie przyjęli model dualistyczny: niebo i piekło. Odesłanie do jednego lub drugiego zależy od grzechów, jakie konkretny człowiek popełnił na ziemi. Kościół proces zbawienia lub potępienia kontrolował, lepiej lub gorzej, przez praktyki pokutne, które uwalniały ludzi od grzechów. Wyrok ograniczał się do alternatywy: raj lub piekło. Ogłosić miał go Bóg na Sądzie Ostatecznym, a decyzja była definitywna i trwać miała przez KościółJednak już od pierwszych stuleci chrześcijanie wierzyli, co potwierdzają nagrobne inskrypcje, że los zmarłych nie jest definitywnie przypieczętowany w chwili że modlitwy i ofiary ze strony żywych mogą pomóc zmarłym w uniknięciu piekła lub przynajmniej spowodować, że w oczekiwaniu na wyrok sądu ostatecznego cieszyć się będą łagodniejszym traktowaniem niż np. zbrodniarze, zasługujący na Ojcowie Kościoła z IV w., Ambroży, Hieronim i Augustyn, pisali, że dusze niektórych grzeszników mogły dostąpić łaski w czasie między śmiercią a Sądem Ostatecznym. W tym okresie miałyby przejść przez pewną próbę. Gdzie? Tego ci wielcy ludzie nie nazwali zaświatówDługo zresztą jeszcze nie pojawiła się nauka o czyśćcu. Dlaczego? Jacques Le Goff, autor kapitalnej monografii „Narodziny czyśćca” w innej ze swojej prac odpowiada: „Z powodu braku ładu w geografii miejsc piekielnych. Nie było wśród nich pomieszczenia dla tych, którzy korzystali z odroczenia decyzji o skierowaniu do nieba lub piekła”.Ten sam autor pisze: „Czyściec wchodzi na stałe do zasobu wierzeń chrześcijaństwa zachodniego mniej więcej w latach 1150–1250”.Jaka była wówczas jego funkcja? Uważano go za krainę przejściową, gdzie niektórzy zmarli zostają poddani próbie, możliwej do skrócenia dzięki wstawiennictwu wielki znawca średniowiecza, a przede wszystkim sposobu myślenia ówczesnych ludzi, Aron Guriewicz, zwraca uwagę, że „sztuki plastyczne XII i XIII w. nie znają czyśćca. Interpretują królestwo pozagrobowe w postaci dychotomii: piekła i nieba”.Inni znawcy, Michel Vovelle, twierdzą, że czyściec występuje w kościelnej ikonografii dopiero pod koniec średniowiecza, czyli najwcześniej na początku XV w. A wyśmienity badacz problematyki związanej ze śmiercią, Philippe Aries, przesuwa pojawienie się wyobrażeń czyśćca w sztuce na jeszcze nieco późniejszy do ciałaWarto też pamiętać, że wiara w czyściec, jako miejsce męki, wymusza również refleksję nad stosunkiem duszy do ciała. Już wczesny Kościół uznał, że w momencie śmierci nieśmiertelna dusza opuszcza ciało i łączy się z nim ponownie w końcu świata, w czasie zatem na ten proces patrzeć z punktu widzenia wiary w czyściec? Zdaniem prof. Le Goffa, sprawa ta nie zaprzątała zbytnio głowy teologów i biblistów, ponieważ uważali oni, że dusze posiadają materialność, a zatem mogły doznawać mąk było natomiast to, gdzie umiejscowić czyściec? Autorzy opowieści o wędrówkach w zaświaty odbywanych przez żywych nie lokalizują miejsca, gdzie odkupuje się po śmierci jeszcze niewymazane i nieodpokutowane trzeba, że takich opowieści o rzeczywistych lub przekazanych za pomocą wizji podróżach na tamten świat było sporo, choć oczywiście tylko Dante znany jest każdemu. W jego „Boskiej komedii” po czyśćcu oprowadza Wergiliusz. W dziełach innych autorów zajmował się tym uprawniony przewodnik: zwykle byli to archaniołowie Rafael i Gabriel lub jakiś pośredniaCzyściec jest krainą pośrednią i to zarówno w sensie czasowym – między śmiercią a Sądem Ostatecznym – jak i przestrzennym. Zanim jednak stał się miejscem pośrednim, taka kategoria (pośredniości) musiała powstać w świadomości ludzi średniowiecza. A to zajęło trochę nasi przodkowie próbowali wyobrazić sobie dwa piekła: jedno niższe, drugie wyższe. Do pierwszego trafiali więksi grzesznicy, do drugiego mający na sumieniu lżejsze grzechy. Potem nastąpiło przesunięcie czyśćca w kierunku kiedy w dobie rozkwitu Europy, między rokiem 1000 a XIII stuleciem, ludzie i Kościół uznali, że prosta opozycja przeciwstawiająca niebo piekłu jest nie do utrzymania, powstało miejsce na czyściec. Pojawiło się też słowo „purgatorium”, czyli wczesny KościółWarto jednak podkreślić, że czyściec jako miejsce mógł powstać, bo najpierw, od pierwotnego Kościoła, mocny był nurt pobożnościowy. Pierwsi chrześcijanie wierzyli w skuteczność modlitw za zmarłych. Uczeni twierdzą, że św. Augustyn w „Wyznaniach”, dając wyraz swoim uczuciom po śmierci matki, Moniki, przyszłej świętej, wypowiada myśl, której rozwinięcie prowadzi do pojęcia DanteJednak tym, który najdoskonalej wyraził to, czym jest czyściec, nie był duchowny, uczony teolog, lecz człowiek świecki: Dante. Jego wizja tej części zaświatów, podobnie zresztą jak piekła, a po części i nieba, jest do dzisiaj Dantego wielki wkład w rozwój koncepcji czyśćca miała kultura ludowa, ale nie w dzisiejszym rozumieniu kultury masowej. Ludzie średniowiecza mieli silną potrzebę przebywania w świecie baśni, legend i widowisk. Podróże w zaświaty idealnie w tę potrzebę wpisywały się. Kaznodzieje rozumieli to i głosili przypowieści związane z czyśćcem, które miały również cel edukacyjny, taka: „Pewien zakonnik, który samowolnie wystąpił z zakonu, nie uzyskawszy odpuszczenia grzechów przed śmiercią, sam wybrał sobie pozagrobową karę. Był nią pobyt w czyśćcu przez dwa tysiące lat. Gdy upłynął jakiś czas po jego śmierci, ukazał się biskupowi i powiedział, że dzięki modlitwom za jego duszę i jałmużnie dawanej przez biskupa dwa lata zostały mu policzone za dwa tysiące lat cierpień pozagrobowych i obecnie jest od nich całkowicie uwolniony”.W innej opowieści mowa jest o tym, że kiedy umarł pewien lichwiarz, to biskup usunął go z cmentarza. Żona udała się do papieża, by ten zmienił decyzję biskupa, ale nic nie złożyła papieżowi obietnicę, że, by odkupić grzechy męża, da się zamknąć w pustelni. Ten zgodził się, by szczątki jej męża wróciły na cmentarz. Żona postanowiła zamieszkać w jamie obok jego siedmiu latach ukazał się wdowie były mąż i powiedział, że dzięki jej prośbom został wydobyty z głębi piekieł, z najstraszniejszych mąk. Zapowiedział, że całkowicie uwolniony od piekła będzie jednak dopiero wtedy, gdy małżonka przez kolejnych siedem lat zachowywać się będzie podobnie. Ta zrobiła umówionym czasie ukazał się jej ponownie mąż, mówiąc: „Dzięki Bogu i tobie zostałem dziś uwolniony.”Włodzimierz Knap, dziennikarzKsiążkiJacques Le Goff „Narodziny czyśćca”.Kilka miesięcy temu zmarł autor tej książki. Żył 90 lat. Przez dziesięciolecia uważany był za jednego z najznakomitszych znawców wieków średnich. Jego dorobek naukowy i popularyzatorski jest pełen wspaniałych dzieł, wśród nich są oczywiście „Narodziny czyśćca”. Doprowadza tę blisko 500-stronicową pozycję do apogeum czyśćca, czyli do poematu Dantego „Boska komedia”. Delumeau „Historia raju”.Tym, kim dla poznania średniowiecza są dzieła Le Goffa, tym dla epoki renesansu, baroku, a nawet oświecenia są prace Delumeau. To również niezwykły historyk. Porusza się on zresztą na wielu polach, badając dzieje nieba, lecz też stosunek do grzechu, strachu, mówiąc, niezwykle bliska jest mu historia społeczna, poznawanie mentalności przeszłych pokoleń. „Historia raju” jest pierwszym ogniwem cyklu poświęconego zaświatom wydanym przez Państwowy Instytut Minois „Historia Piekła”.Książka francuskiego historyka i badacza literatury poświęcona piekłu kończy cykl PIW-owski o niebie, piekle i czyśćcu. Piekło w teorii wydaje się być najatrakcyjniejsze, bo od wieków przejmowało zgrozą całe pokolenia wierzących. Piekło to jeden z najstarszych koszmarów ludzkości, nieodłączny od lęku przez światem E. Bernstein „Jak powstało piekło. Śmierć i za- dośćuczynienie w świecie starożytnym oraz początkach chrześcijaństwa”.Bernstein sięga do źródeł babilońskich, egipskich, greckich, rzymskich, żydowskich oraz świadectw z początków wspólnoty chrześcijańskiej. I daje przejmujące studiumo powstaniu piekła, które zyskało uznanie w oczach fachowców. Libron.
Home Książki Religia Między człowiekiem a Bogiem Książka porusza zagadnienie prawdziwego i pełnego sukcesu - chrześcijańskiego sukcesu w życiu. Oczywiście, dla człowieka niewierzącego ten sukces może wydać się nieraz porażką. Jezus Chrystus obiecał bowiem nagrodę stukrotną nie tylko w niebie, ale już tu, na ziemi. Z drugiej strony Autor inspiruje do tego, by czynić wszystko, aby również i w ludzkim znaczeniu "osiągać sukcesy", pracować nad rozwojem świata. Michel Quoist stara się odpowiadać na konkretne pytania, posługują się językiem dnia codziennego. Mówi o prawdach wiecznych, w sposób zrozumiały dla współczesnego świata. Porównywarka z zawsze aktualnymi cenami W naszej porównywarce znajdziesz książki, audiobooki i e-booki, ze wszystkich najpopularniejszych księgarni internetowych i stacjonarnych, zawsze w najlepszej cenie. Wszystkie pozycje zawierają aktualne ceny sprzedaży. Nasze księgarnie partnerskie oferują wygodne formy dostawy takie jak: dostawę do paczkomatu, przesyłkę kurierską lub odebranie przesyłki w wybranym punkcie odbioru. Darmowa dostawa jest możliwa po przekroczeniu odpowiedniej kwoty za zamówienie lub dla stałych klientów i beneficjentów usług premium zgodnie z regulaminem wybranej księgarni. Za zamówienie u naszych partnerów zapłacisz w najwygodniejszej dla Ciebie formie: • online • przelewem • kartą płatniczą • Blikiem • podczas odbioru W zależności od wybranej księgarni możliwa jest także wysyłka za granicę. Ceny widoczne na liście uwzględniają rabaty i promocje dotyczące danego tytułu, dzięki czemu zawsze możesz szybko porównać najkorzystniejszą ofertę. papierowe ebook audiobook wszystkie formaty Sortuj: Książki autora Podobne książki Oceny Średnia ocen 6,9 / 10 23 ocen Twoja ocena 0 / 10 Cytaty Powiązane treści
Nie jestem pewien już, czy podobnego rodzaju wpis nie powstał już wcześniej, a że materiał robi się powoli rozciągnięty w czasie jest to całkiem możliwe, rozciągnięty w czasie, choć nie do końca jeśli chodzi o obszerność treści. Siadam do pisania niezbyt często, trochę przez brak czasu, trochę przez nie do końca przepracowane lenistwo i trochę przez to ostatnie zamiast przelatywać ku sprawdzeniu przez wszystkie wpisy, podejmę się rzucenia trochę innego światła na luźno wybranych kilka zagadnień, które powszechnie pojawiają się w ujęciu tematu duchowości, a które rozumiane są niewłaściwie. Zapraszam do krótkiej lektury. Miłosierdzie Boże Stwierdzenie, które bardzo dobrze oddaje, często spotykane rozumienie miłosierdzia Bożego to: „Bóg mnie kocha, więc nie ma znaczenia, jakim będę człowiekiem. I tak zostanę zbawiony”. Miłosierdzie Boga mylone jest z pobłażaniem i głupotą. Mało kto pomyśli, że przyzwalając nam na wszystko bez żadnych konsekwencji, Bóg musiałby uznać, iż kocha tylko nas, innych zaś których krzywdzimy słowem, czynem, bądź myślą, już miłością nie darzy. Bóg taki, nie tylko kochałby jedynie wybranych ludzi, ale i czyniłby z nich duchowe kaleki, niezdolne do odszukania w samych sobie no właśnie… miłosierdzia. A czym więc ono jest? Cóż, nie jestem ani Bogiem, daleko mi też z pewnością do najmądrzejszych duchowo ludzi, łatwiej mi więc pisać o tym, czym miłosierdzie na pewno nie jest. Postaram się jednak o własną interpretację tego pojęcia, mając nadzieję, że będzie ona jak najbliżej prawdy, a o prawdę w końcu tutaj chodzi. Miłosierdzie tak więc jest przede wszystkim daną nam możliwością naprawienia naszych przewin, tak by pomimo popełnianych wcześniej błędów, mogliśmy z budowanego przez nas dzieła, jakim jest nasze życie, stworzyć wartość dodatnią, która służy innym, pomagając również im wnieść coś wartościowego w życie swoje i tych, którzy ich otaczają. Nie jest ono wymazaniem win człowieka, tak by zbawić jego duszę i pozwolić na oglądanie Boga, a pomocą w naprawieniu jego win i w takiej przemianie duchowej, która umożliwi mu oglądanie Boga. Miłosierdzie jest czymś, co zmienia człowieka nieświadomego w prawdziwe dziecko Boże, które swoją postawą udowadnia, że nim właśnie jest. Przyzwalając nam na wzajemne plucie na siebie, bez ponoszenia żadnych konsekwencji, Bóg czyniłby z nas karykatury ludzi, które z dzieckiem Bożym mają niewiele wspólnego. Jakie więc konsekwencje mamy ponosić za swoje błędy? Z pewnością konieczność naprawienia tego, co czyniliśmy innym, jak i wszystko co potrzebne, by nas do tego doprowadzić. Jeśli koniecznym do zaprzestania sprawienia cierpienia innym, jest zrozumienie jego istoty poprzez doświadczanie go na sobie samym, również i taka ścieżka będzie dla nas wskazana, jednak nic ponad to, co potrzebne dla naszej przemiany. Nie wierzę w istnienie czegoś takiego jak kara boska, wierzę natomiast w naukę daną od Boga. Kara wiąże się z nienawiścią, nauka z miłością. Jeśli ktoś opowiadać będzie o gniewnym Bogu, znaczy, że sam nie poznał natury miłości, Boga zaś interpretuje na swój niedoskonały sposób, stawiając siebie i swą własną nienawiść jako odniesienie dla natury Stwórcy. Wracając do naszego: „Bóg mnie kocha, więc nic nie muszę”, wielu prosi o takie właśnie „miłosierdzie” w stosunku do siebie, po to też chodzą do spowiedzi, licząc na wymazanie win, sami jednak nie mają zamiaru wybaczać swoim winowajcom, żyjąc wewnętrzną urazą i licząc, że tym co spotka tamtych, będzie kara boska. Pytaniem, jakie warto by każdy z nas zadał sobie, jest: Jak często w swoich modlitwach proszę o miłosierdzie dla siebie, a jak często dla innych? Czy choćby czasem zwracamy się do Boga z prośbą o zbawienie dusz innych ludzi? Czy bez wyzwolenia w sobie pragnienia zbawienia dla innych, mogę zbawić samego siebie? Czy bez obudzenia w sobie miłosierdzia dla innych, mam prawo prosić o miłosierdzie dla mnie? Pamiętaj abyś dzień święty święcił Są takie dni w roku, kiedy ludzie stają się dla siebie lepsi, na ten czas potrafią wybaczyć sobie, po to, by usiąść przy wspólnym stole i zbudować atmosferę ciepła i jedności, wyraźnie bardziej dostrzegalną niż w naszym codziennym życiu, w ciągu roku. I jest w tym z jednej strony coś pięknego, z drugiej i zarazem smutnego. Dlaczego? A no dlatego, że nie dostrzegamy, że każdy dzień naszego życia powinien być traktowany jako święty. Gdybyśmy przez wszystkie pozostałe dni roku tak samo dążyli do budowania atmosfery bliskości z innymi, jaką budujemy w Boże Narodzenie (i nie mówię tu o konieczności codziennego spotykania się przy karpiu i choince), świat miałby szansę być lepszy. Z jakichś jednak przyczyn stwierdzamy, że pozostałe około 350 dni w roku nie zasługuje na naszą duchową uwagę. Jeśli potrafimy z własnej woli być lepszymi ludźmi przez wybrane dni w roku, znaczy to, że mamy potencjał, aby wolę tą przelać również na całość naszego życia, potencjał ten jest jednak marnowany przekonaniem, iż walka o nasze człowieczeństwo i budowanie lepszego świata przynależą jedynie Wielkanocy i Wigilii. Rozchodząc się następnie z rodzinnych gościn i wdając się w wir życia, pracy, obowiązków zapominamy o swoim Bożym Synostwie. Owych kilka dni w ciągu roku wciąż mogą oczywiście odgrywać symboliczną rolę przypomnienia o tym, co istotne, jeśli jednak dostrzeżemy świętość całego naszego życia, stwierdzimy, że same w sobie nie są bardziej święte niż każda kolejna niedziela czy poniedziałek. Świętem jest nasz każdy dzień, każda minuta, każda rozmowa z napotkanym człowiekiem, każde nasze słowo i każda myśl. Nie odbierajmy im tej świętości. Czystość Temat ten poruszałem już wcześniej, napiszę więc tylko w skrócie dla przypomnienia: czystość to nie wstrzemięźliwość od seksu, wstrzemięźliwość od zabaw, gry w bierki, oglądania „Gumisi” czy Walta Disney’a. Czystość duchowa to czystość od pychy, zazdrości, gniewu, chciwości i innych przymiotów uwłaczających naszemu człowieczeństwu. Wszystkie one zanikają tam, gdzie pojawia się miłość. Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina Poczucie winy jest czymś, co może powstrzymywać człowieka przed jeszcze większym stoczeniem się, potrafi chwycić nas i przytrzymać, nie pozwalając jeszcze bardziej spadać w dół. Ma ono jednak jedną podstawową wadę- nie pozwala również wznosić się do góry. Jak więc powinniśmy na nie spojrzeć? Czy jest ono dla nas czymś dobrym, czy czymś złym? Wszystko zależy od tego, czy nie chcemy jedynie czynić więcej zła, tkwiąc jednocześnie w wewnętrznym cierpieniu, czy też stwierdzamy, iż chcemy naprawić to, co naprawić się da i od tej chwili budować dobro. Podejrzewam, że nikt nie zakwestionuje stwierdzenia, iż wybaczanie innym jest czymś wskazanym. Jest ono naszą wewnętrzną akceptacją niedoskonałości drugiego człowieka oraz dopuszczeniem faktu, że mimo owej niedoskonałości jako dziecko Boże, posiada on potencjał na zbudowanie siebie lepszego w przyszłości, jak i naprawienie swoich błędów. Brak wybaczenia jest natomiast odmówieniem prawa drugiemu człowiekowi do jego wewnętrznej przemiany, odmówienie prawa do jego synostwa Bożego. Do samo tyczy się naszego podejścia w stosunku do nas samych. Brakiem wybaczenia odmawiamy sobie prawa do spojrzenia na siebie jako na dziecko Boże i rozwinięcia swoich skrzydeł. W tym wypadku ciągłe poczucie winy będzie siłą powstrzymującą nas przed pójściem naprzód i budowaniem wokół siebie dobra. Bóg chce byśmy obok kochania innych, kochali także siebie, a często właśnie brak naszej miłości do samych siebie popycha nas do czynienia zła. Zamiast więc powtarzać w kółko Bogu o przyznaniu do swoich win, nie robiąc jednocześnie nic aby zmienić się na lepsze, może warto stanąć przed nim czasem i powiedzieć: ok tam zawaliłem, ale to i tamto zmieniłem już na lepsze, a przyjdzie i czas na kolejne zmiany, bo jako Twoje dziecko jestem godzien zmian na lepsze, dla chwały imienia Twego. Nawrócenie W historii każdej religii możemy doszukać się motywu nawracania. Nawracanie dotyczyć ma przekonania tzw. innowierców do prawdy objawionej, która dla każdego wyznania będzie czym innym, jej głównym zaś fundamentem, kwestią sporną jest uznanie prawowitego imienia Boga. Fundament ten jest priorytetem, wykraczającym poza wszelkie wartości takie jak choćby dobro, które to przybiera wartość niemal marginalną. Gdyby było inaczej, nie musielibyśmy dziś stawać przed faktem, iż mało co na przestrzeni dziejów, pociągnęło za sobą tyle przelanej krwi co zjawisko nawracania. Nie ma sensu dociekać, która z rzezi okazała się bardziej krwawa od innych, nieważne już czy będzie to dżihad, wyprawy krzyżowe, czy też „sukcesy” innej „armii boga”. Wszystkie one posiadają część wspólną- miecz z imieniem boga na jego ostrzu. I nawet jeśli metody walki pośród części ruchów religijnych zmieniły się, wciąż pozostaje kwestia głębokiego niezrozumienia tego, co jest istotą nawrócenia, wciąż niezmienną pozostaje wiara, iż kwestią najważniejszą jest, jakie imię przypiszemy Bogu. Faktem wielce irracjonalnym zdaje się, że choć każdy człowiek, mimo posiadania w sobie cząstki Boga, zamiast dostrzec ją we wszystkich innych, jak i podobieństwo, które łączy nas z racji posiadania ów Boskiego pierwiastka, woli spierać się o imię Źródła, od którego cząstka ta pochodzi, czując się zarazem bliżej Źródła, tylko z racji nadania mu takiego, a nie innego imienia. I zaprawdę powiedziałby Jezus, że wszyscy oni potrzebują nawrócenia, jako że dostrzec nie potrafią, iż jedynym prawdziwym elementem zbliżającym nas do Boga jest dobro ludzkie, a jedynym prawdziwym nawróceniem, nawrócenie jest na dobro, każdy kierujący się miłością nawróconym, a kierujący się zawiścią heretykiem jest. Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną To paradoksalne, że ludzie którzy z jednej strony wliczają to przykazanie w poczet swych najważniejszych drogowskazów na życie, czczą nie Boga i własną z nim relację, a innych ludzi, przypisując im cechy boskie takie jak doskonałość i nieomylność. Tendencję tą wykazujemy szczególnie w odniesieniu do hierarchów kościoła, których słowa nie są traktowane jako możliwa trafna wskazówka, lecz przyjmowane są z odgórnym założeniem ich nieomylności, przy odrzuceniu jakiejkolwiek ich analizy i weryfikacji. Człowiek niechcący łamać przykazania Bożego, stawiający nad sobą tylko jednego Boga, nie przyjmowałby jako przykazanie słów innego człowieka, który jako że Bogiem nie jest, żadnych przykazań nie może ponad innymi stawiać. Drugi człowiek jest naszym bratem, jednak nigdy nie Bogiem, jeśli więc przyjmuję wszystkie słowa drugiego człowieka jako prawdę objawioną, warto abym usłyszał w swoim sercu głos: „Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną”! Nie twierdzę w żadnym razie, iż nie możemy usłyszeć od przedstawiciela kościoła wartościowych treści. Twierdzę jedynie, iż każdy z nich jest jedynie moim bratem, który w pewnych kwestiach może mieć rację, w innych natomiast może się mylić, bratem, który to w przypływie pychy, miast bratem, nakazał nazywać się ojcem i przez wielu, którzy zapomnieli o tym, że Ojciec jest jeden- „niebieski”, tak też w ich uniżeniu jest nazywany, dla mnie jednak, mimo iż szanuję go, tak samo jak i wszystkich innych, nigdy Bogiem nie będzie, jako że nie mam bogów cudzych przed Nim. W 1616 roku dzieło Mikołaja Kopernika De revolutionibus orbium coelestium o obrotach ciał niebieskich, zostało wpisane na indeks ksiąg zakazanych, wprowadzony przez kościół katolicki w 1559 roku. W 1644 r. papież Aleksander VII wydał bullę Speculatores domus Israel, w której potępiono wszelkie dzieła utrzymujące, że Ziemia porusza się wokół słońca. Dzieło Kopernika zostało zdjęte z indeksu w roku 1828, jednak fakt ten nie oznacza, iż po ponad 200 latach Bóg zdał sobie nagle sprawę z tego, iż słońce stanowi centrum naszego układu planetarnego i twierdzenia Kopernika mogą zostać powszechnie zaakceptowane. Fakt ten oznacza jedynie, że to hierarchowie kościoła, albo zrewidowali swoje poglądy, bądź też presja środowiska naukowego uniemożliwiła dalsze forsowanie tezy, iż Ziemia stanowi centrum wszechświata. Sytuacja ta pokazuje jak bardzo uznanie nieomylności drugiego człowieka, bądź też wszelkiej maści instytucji może zapędzić w kozi róg naszą percepcję rzeczywistości. Dziś wierzymy wciąż, że Bóg mieszka tylko w kościele, i że nie idąc tam w niedzielę popełniamy grzech, wierzymy w to, iż Bóg w czwartek zezwala na jedzenie mięsa, w piątek natomiast tego zakazuje, wierzymy, że okresie karnawału możemy doświadczać radości, od marca zaś powinniśmy się jej wystrzegać, wierzymy w wiele dogmatów, które pozornie nas obowiązują, nie wnosząc w rzeczywistości nic do budowania naszego człowieczeństwa. Dla wielu dziś wciąż nie do przyjęcia wydaje się twierdzenie, że to Bóg i nasza osobista relacja z nim, nie zaś instytucja kościelna, stanowi centrum duchowego wszechświata każdego człowieka. Podobnie jednak jak i z dziełem Kopernika przyjęcie tego faktu jest jedynie kwestią czasu. Dlaczego? Bo: „ Nie będziesz miał Bogów cudzych przede mną”.
miedzy bogiem a niebem co bedzie z nami